nie miałem ochotę zgrywac macho w jakimś barze,a największą ochotę miałem się po prostu upic.
Po kilku kieliszkach (o żebyście widzieli minę barmana,jak zamówiłem czystą bez niczego do popicia - już tak mam,że wódki popijając nie muszę,ale to inna historia),
byłem już w trochę lepszym nastroju,a nawet flirtowałem ze stojącym obok kolesiem...
Jednak na nic nie liczyłem z jego strony,bo nie miałem na to kompletnie ochoty...
W głowie mi troche wirowało,a muzyka i światła nie ułatwiały zadania mojemu błędnikowi;-) W pewnym momencie usłyszałem kilka pierwszych taktów jakiejś piosenki,'
przyznam,że troche kojarzyła mi się z letnimi imprezami na molo,więc chcąc nie chcąc zacząłem w jej rytm podrygiwac,az wbiłem się na parkiet i poleciało...
Nie za bardzo skupiałem się na ludziach dookoła mnie... W pewnym momencie zobaczyłem usmiech jakiegoś kolesia,prawdę mówiąc nie byłem pewien,czy był skierowany do mnie,
ale odwzajemniłem go w miarę dyskretnie,gdyby jednak... Minęło kilka kawałków i kiedy już zdążyłem zapomniec o tym kolesiu
odwróciłem się wprost na niego,wtedy juz byłem pewien,że uśmiech był skierowany do mnie... Delikatnie,niby niechcący przejechał palcem po moim nadgarstku...
I kiedy zdążyłem już stwierdzic,że jest fajny wypalił tekstem,czy postawic mi drinka! AU! -10pkt na start!
Jednak jak popatrzyłem na niego i w te jego maślane oczka,powiedziałem,
że możemy się napic,pod warunkiem,że ja stawiam! Zgodził się... Poleciało kilka kolejek,gadaliśmy o pierdołach w pół krzycząc do siebie,potem chwila rozmowy na tematy czym się zajmujemy itd...
Zapytał czy zatańczyłbym z nim... Trochę chyba się zaczerwieniłem gdy to usłyszałem,bo poczułem się trochę skonsternowany,jednak ku swojemu zaskoczeniu nie potrafiłem odmówic tym oczom...
Bezczelny jeden! :) Idąc na parkiet zastanawiałem się gdzie się podziała moja asertywnośc... Tancerz z niego był jednak... Zdecydowanie lepiej niz nogami operował rękami...:)
Kiedy poczułem jego rękę poniżej mojego biodra... aż mnie dreszcz przeszedł,pomyślałem ok pobawmy się :)... złapałem go w lędzwiach i dosunałem do siebie, i aby się z nim podroczyc
ciągle się uśmiechając zrobiłem to dosyc zdecydowaną ręką... Zawstydziło go to trochę bo lekko przymknął oczy... Kiedy z jakiegoś powodu lekko odwróciłem głowę wykorzystał okazję
i pocałował mnie w szyję... Chwilę potem spotkały się nasze wargi,najpierw delikatnie,potem już był to intensywny pocałunek...
Zbliżała się piąta nad ranem... Po serii pocałunków i dłuższej rozmowie,zapytał czy dostałby mój numer,
bo chciałby się ze mną spotkac w bardziej kameralnym miejscu i po mniejszej ilości alkoholu...
Trochę zdziwił mnie tym "podejściem",ale dałem mu numer... Powiedział,że musi leciec bo nie jest w klubie sam...
Kubełek zimnej wody i zniknął... Za chwile jednak pojawił się z dwiema koleżankami,z których
Powiedział,że to jest powód ,dla którego powinni już wracac... I chyba trochę mi ulżyło... Pocałował mnie jeszcze raz na pożegnanie
i powiedział: "mam nadzieję do zobaczenia"...
Zanim odzyskałem płaszcz z szatni przed klubem nie było nikogo,nie było też taksówek...
Zapaliłem papierosa i łapałem oddechy zimnego powietrza,które po powietrzu suchym i rozgrzanym powietrzu w klubie były wyjątkowo orzezwiające...
Przeszedłem jedną przecznicę i zobaczyłem taksówkę jadącą w moim kierunku,stając prawie na jezdni kiwnąłem ręką i niecałe dwadzieścia minut pózniej byłem już w domu...
Szybki prysznic i łóżko... jednak kiedy przypomniał mi się ten pocałuek na mojej szyji, mój kutas tak zesztywniał,że poszedłem spac 15min pózniej:)
C.D.N.
